wtorek, 14 września 2010
Okolice Caen 16.07.2010
W Sainte-Mere-Eglise jest muzeum poświęcone 82 i 101 powietrznodesantowej - ciekawe, chociaż razi brak opisów - świetnie są za to przygotowane wystawy - w dwóch budynkach można poza miejszymi eksponatami zobaczyć Waco glider i C-47 ( tzw. Dakotę ). W samym miasteczku rzuca się w oczy :) zwisający z dachu kościoła jeden paratrooper ( słynna w miasteczku legenda Johna Steele, który wisiał udając martwego ). W miasteczku zaznaczony "Km 0", który jak się później okazało nie jest jedyny w Normandii :)
Po drodze do następnego muzeum udało nam się trafić ( Kuba pamiętał mniej więcej gdzie powinno się to miejsce znajdować ) na Brecourt Manor, w tej chwili stoi tam tylko pamiątkowy pomnik ( ponieważ jest to teren prywatny ), ale tablica pamiątkowa fajnie objaśnia udaną akcję "E" company.
Dojechaliśmy do Utah Beach Musee du Debarquement - amerykańskiego muzeum desantu.
Spore muzeum z ciekawymi eksponatami ( amfibia, tobruk,odtworzony punkt dowodzenia z plaży Utah, itp. ) akurat w rozbudowie, co nas mobilizuje, żeby pojechać do Normandii ponownie za kilkanaście lat i zobaczyć to, czego nie zdążyliśmy obejrzeć i co się zmieniło.
Po muzeum desantu pojechaliśmy do Dead Man's Corner Museum - chociaż małe bardzo, świetne muzeum i co najważniejsze zrobione z głową ( gabloty tematyczne ) i z bardzo dokładnymi opisami. W jednej z gablot osobiste rzeczy przekazane przez Dicka Wintersa. Co ciekawe przy muzeum był sklep, z 2x taki jak muzeum, w którym można było kupić dosłownie wszystko!!! Od oryginalnego hełmu żołnierza amerykańskiego, czy niemieckiego, po konserwy, papierosy i to wszystko oryginalne z czasów wojny! Ceny oczywiście odpowiednie.
No i na koniec dnia Pointe du Hoc - klif, który miał być zdobyty ( i został ) przez Rangersów.
Mocno poorany przez bomby teren, co daje dobry obraz tego, jak mocno ostrzeliwane było wybrzeże Normandii.
piątek, 10 września 2010
informacja :P
wszystkie wpisy z wakacji robię ja - Ala ( mam więcej czasu niż Kuba i wrzucam, kiedy Jasiu ma drzemkę )
nie pomyślcie sobie czasami, że to Kuba bo:
1) on nie pisze nawiasów ze spacją przed nawiasem
2) zdjęcia się wrzucane odwrotnie chronologicznie ( najpierw opis, później zdjęcia od dołu )
:))))))))))))))))
nie pomyślcie sobie czasami, że to Kuba bo:
1) on nie pisze nawiasów ze spacją przed nawiasem
2) zdjęcia się wrzucane odwrotnie chronologicznie ( najpierw opis, później zdjęcia od dołu )
:))))))))))))))))
Caen i okolice 15.07.2010
będzie długo :)
Codziennie wyruszaliśmy stosunkowo wcześnie, żeby jak najwięcej zobaczyć.
W ten dzień odwiedziliśmy 4 muzea ( i w ten dzień właśnie zrodził się wielki podziw za wytrzymałość dla Jasia) .
Na początek odwiedziliśmy Memorial de Caen, którego nie polecamy! Co prawda muzeum jest piękne i na maksa wypasione, można w przedszkolu zostawić dziecko, ( lub wypożyczyć nosidełko - co my zrobiliśmy ) itp., ale...
No właśnie, dość istotne ale: mało eksponatów, za to dużo zdjęć i wiadomości na poziomie szkoły średniej, naprawdę ogólnych które na pewno zna każdy inteligentny człowiek - w związku z tym nie dowiedzieliśmy się nic nowego, dodatkowo cała masa ludzi, a w szczególności wycieczek młodzieży, która nie wykazywała zainteresowania historią i tylko robiła tłok, no i cena - jak na muzeum trochę zaporowa ( jadą na niezłej reklamie ).
Całe szczęście później było już o wiele lepiej.
Po Caen pojechaliśmy do Centre Juno Beach - muzeum kanadyjskiego, które już od początku przypadło nam do gustu - świetna, młoda obsługa, muzeum fajne, z rewelacyjnie wymyślonym wejściem do muzeum ( zwiedzający są zamykani w pomieszczeniu wystylizowanym na barkę desantową, a na ścianach na około wyświetlane są filmy i zdjęcia z desantu ). Park przy muzeum ciekawy, ale na samej plaża Utah ( podobnie zresztą jak na pozostałych ) nie ma już żadnego śladu desantu.
Kolejne na naszej liście było Musee Radar Douvres, w którym w bardzo fajny sposób ( w bunkrach ) była przedstawiona historia i zasady działania radarów, już nie mówiąc o tym, że jeden oryginalny pozostał na tym terenie i można go było obejrzeć z każdej strony.
No i na koniec muzeum 6 brytyjskiej dywizji powietrznodesantowej Memorial Pegasus w Ranville. W muzeum oryginalny przeniesiony Most Pegasus, replika pełnowymiarowa Horsa Glider ( jest naprawdę wielka ) i całe mnóstwo ciekawych informacji i eksponatów. Kawałek dalej poszliśmy zobaczyć miejsce położenia mostu ( nowego, odbudowanego i rozbudowanego ).
Po całodziennej eskapadzie wróciliśmy do Caen do naszego ( i tu reklama :) ) bardzo fajnego hotelu ( byliśmy w nim 4 doby -nasza baza wypadowa w Normandii ), który ( jeżeli jedziecie do Francji ) polecamy !!!
http://www.sejours-affaires.com/
Codziennie wyruszaliśmy stosunkowo wcześnie, żeby jak najwięcej zobaczyć.
W ten dzień odwiedziliśmy 4 muzea ( i w ten dzień właśnie zrodził się wielki podziw za wytrzymałość dla Jasia) .
Na początek odwiedziliśmy Memorial de Caen, którego nie polecamy! Co prawda muzeum jest piękne i na maksa wypasione, można w przedszkolu zostawić dziecko, ( lub wypożyczyć nosidełko - co my zrobiliśmy ) itp., ale...
No właśnie, dość istotne ale: mało eksponatów, za to dużo zdjęć i wiadomości na poziomie szkoły średniej, naprawdę ogólnych które na pewno zna każdy inteligentny człowiek - w związku z tym nie dowiedzieliśmy się nic nowego, dodatkowo cała masa ludzi, a w szczególności wycieczek młodzieży, która nie wykazywała zainteresowania historią i tylko robiła tłok, no i cena - jak na muzeum trochę zaporowa ( jadą na niezłej reklamie ).
Całe szczęście później było już o wiele lepiej.
Po Caen pojechaliśmy do Centre Juno Beach - muzeum kanadyjskiego, które już od początku przypadło nam do gustu - świetna, młoda obsługa, muzeum fajne, z rewelacyjnie wymyślonym wejściem do muzeum ( zwiedzający są zamykani w pomieszczeniu wystylizowanym na barkę desantową, a na ścianach na około wyświetlane są filmy i zdjęcia z desantu ). Park przy muzeum ciekawy, ale na samej plaża Utah ( podobnie zresztą jak na pozostałych ) nie ma już żadnego śladu desantu.
Kolejne na naszej liście było Musee Radar Douvres, w którym w bardzo fajny sposób ( w bunkrach ) była przedstawiona historia i zasady działania radarów, już nie mówiąc o tym, że jeden oryginalny pozostał na tym terenie i można go było obejrzeć z każdej strony.
No i na koniec muzeum 6 brytyjskiej dywizji powietrznodesantowej Memorial Pegasus w Ranville. W muzeum oryginalny przeniesiony Most Pegasus, replika pełnowymiarowa Horsa Glider ( jest naprawdę wielka ) i całe mnóstwo ciekawych informacji i eksponatów. Kawałek dalej poszliśmy zobaczyć miejsce położenia mostu ( nowego, odbudowanego i rozbudowanego ).
Po całodziennej eskapadzie wróciliśmy do Caen do naszego ( i tu reklama :) ) bardzo fajnego hotelu ( byliśmy w nim 4 doby -nasza baza wypadowa w Normandii ), który ( jeżeli jedziecie do Francji ) polecamy !!!
http://www.sejours-affaires.com/
środa, 8 września 2010
Droga do Caen 14.07.2010
Rano powoli ruszyliśmy w dalszą drogę - w ten dzień mieliśmy dotrzeć do Normandii. Ponieważ we Francji było święto narodowe droga była pusta, a że jechaliśmy Cote d'Opale ( Wybrzeżem Opalowym ) było co oglądać. Wstąpiliśmy na chwilę na plażę do Sangette - gdzie z bardzo szerokiej plaży widać już brzegi Anglii. Następnie zatrzymaliśmy się na Cap Blanc-Nez, żeby podziwiać widoki - tam też stoi szary obelisk upamiętniający ( o dziwo ) I wojnę światową ( taki sam stoi vis-a-vis w Angli na wybrzeżu ).
Po drodze całkiem przypadkowo trafiliśmy do bardzo fajnego muzeum Wału Atlantyckiego ( którego pozostałości usiane są zresztą po całym wybrzeżu ) - Musee Batterie Todt, które miało to, co dla Jasia było najistotniejsze w muzeum, czyli dużo schodów :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)